piątek, 28 października 2016

Historia pewnej Syryjki

Ostatnio miałam okazję spędzić trochę czasu z uchodźcami z Syrii, Erytrei i Iranu. Muszę przyznać, że należę do tej sceptycznie nastawionej grupy, zwłaszcza, że mieszkam w Niemczech, a ten kraj jest uchodźcami po prostu przepełniony. Zresztą sami wiecie jak jest, macie telewizję i Internet.

Ludzie, których poznałam nie byli tymi, którzy złapali okazję i wyjechali do Niemiec. Oni naprawdę uciekli. 




Największe wrażenie zrobiła na mnie historia kobiety po czterdziestce o imieniu Leila, która przybyła do Niemiec 3 lata temu. 



W Syrii udzielała się politycznie, z zawodu była prawniczką. Głośno mówiła o swoim sprzeciwie odnośnie tego co dzieje się w jej kraju. Z czasem zaczęła dostawać listy oraz maile z pogróżkami. Grożono jej śmiercią, jej dzieciom i reszcie najbliższych. W pewnym momencie trafiła do więzienia,  w którym spędziła kilka miesięcy. Po wyjściu odebrano im dom i przez pewien czas całą rodziną mieszkali na ulicy. Leila chciała opuścić kraj, bo bała się o życie swoje i najbliższych. Wyemigrowali do Turcji, jednak groźbom nie było końca. Ze względu, że największe niebezpieczeństwo zagrażało jej, była pierwszą z rodziny, która dostała możliwość ucieczki do Niemiec. Jej mąż i dzieci musiały zostać w Turcji. 


Te wydarzenia wstrząsnęły nią kompletnie. 


Zaraz po przyjeździe do Niemiec otrzymała informację, że jej mąż i dzieci nie żyją, co doprowadziło ją do załamania nerwowego. Trafiła do szpitala psychiatrycznego, jednak po trzech miesiącach okazało się, że ta informacja była fałszywa i cała rodzina żyje. Leila spędziła w psychiatryku półtora roku, bo aż tyle zajęło jej otrząśnięcie się z traumy. Po wyjściu ze szpitala zaczęła starać się o sprowadzenie rodziny do Niemiec - zajęło to rok.

W końcu trójka dzieci oraz mąż dostali możliwość opuszczenia Turcji. Mając rodzinę u swojego boku, nie musząc się już martwić o ich losy, postanowiła nauczyć się języka niemieckiego, aby podjąć normalną pracę.

Wydawało się, że wszystko zaczyna się układać, że są razem i będą tutaj szczęśliwi. Po kilku miesiącach od przybycia do Niemiec jej mąż zaczął popadać w depresję. Źle się czuł w nowym otoczeniu, nie znał języka, z szanowanego nauczyciela matematyki stał się „kolejnym uchodźcą”, nie mógł sobie poradzić z rzeczywistością. Postanowił spakować siebie oraz dzieci i wrócić do ojczyzny. Kobieta chciała go powstrzymać przed realizacją tego chorego pomysłu. Mężczyzna nie potrafił się odnaleźć, a jego stan psychiczny pogarszał się - w końcu, na żądanie żony, trafił do szpitala. Leila nie mogła pozwolić na to, aby pewnego dnia po prostu wyjechał wraz z dziećmi do tego piekła, z którego udało im się wydostać.

Podczas gdy mąż Leily był w szpitalu, a ona oraz dzieci w szkole, zdarzyła się kolejna nieprzyjemna sytuacja. Dokumenty jej dzieci zostały skradzione (zaznaczam, że na tymczasowych dokumentach dla małych dzieci nie ma zdjęć). Wyrobienie tego typu dokumentów to proces bardzo żmudny biorąc pod uwagę liczbę wniosków, z którymi musi się uporać urząd. Prawdopodobnie ktoś ukradł te dokumenty, ponieważ nie mógł bez nich sprowadzić swoich dzieci, lub przebywały tu nielegalnie, a któreś zachorowało. Bez tego typu dokumentów dziecko nie może iść do lekarza, a przecież oni przyjeżdżają tu z niczym.

Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, co ci ludzie przechodzą po dotarciu do Niemiec, nie zawsze są to jednorożce i tęcza (nie wspominając o tym co spotkało ich wcześniej). Po spędzeniu z nimi kilku dni, moja perspektywa się nieco zmieniła. Mimo tragedii jaka ich spotkała, są to ciepli i niemający złych intencji ludzie. Przyznam się, że pewnie przechodząc obok nich wieczorem, nie wiedząc kim są i nie znając ich historii, byłabym przerażona. Ale jak to mówią - nie oceniaj książki po okładce. 




 

2 komentarze:

  1. Dla mnie kwestia uchodźców jest wyjątkowo trudna. Z jednej strony rozumiem ludzi, którzy uciekają przed wojną i śmiercią, jednak z drugiej tyle słyszy się o tym jak się zachowują. Że gwałcą, niszczą, nie szanują niczego co otrzymują. Historia opisanej przez Ciebie kobiety faktycznie jest wstrząsająca. Nikt z Nas nie wie jak by się zachował w sytuacji kiedy wszystko co znamy zostaje nam niejako odebrane. Czy byśmy dali radę ? Ile siły w sobie mamy ? Dobrze, że pokazujesz tę drugą stronę medalu o której nikt nie mówi.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak mówisz, są dwie strony medalu. Jednak przykre jest, że kilka głośnych błędów sprawia, że od razu patrzymy inaczej na wszystkich. I tak jak mówisz, nie wiemy jak my byśmy z taka sytuacja sobie poradzili, a tego nawet nie da się sobie wyobrazić - tego, co niektórzy z nich przeżywają. Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...