poniedziałek, 26 stycznia 2015

Niekosmetyczni ulubieńcy stycznia

Tak jak uwielbiam testować różne nowości na rynku kosmetycznym, tak i lubię próbować wymyślne produkty spożywcze. Z początku miały się w tym wpisie znaleźć również gadżety domowe, jednak jedzenie mnie w tym miesiącu bardziej urzekło. Cztery z pięciu prezentowanych przeze mnie produktów zostały zakupione w Polsce, więc macie możliwość zapoznania się z nimi osobiście. 
 
 



Niektórzy z Was już wiedzą, że jestem herbacianym maniakiem. W swojej kuchni mam specjalną szafkę, która jest okupowana wyłącznie przez herbaty. Znaleźć tam można przeróżne dziwactwa, zaczynając od japońskiej herbaty prosto z Japonii, kończąc na wszelakich ziołach. W tym miesiącu zasmakowała mi biała herbata z tajską cytryną i kwiatem granatu. Idealnie sprawdza się o poranku, lub po drugim śniadaniu (lunchu). Ma przyjemny aromat, dobrze smakuje i do tego lekko pobudza.

Będąc w Polsce zakupiłam również cukier malinowy. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego wynalazku! Jest różowy (więc na wstępnie ma ode mnie duży plus), ma w sobie kawałki malin (!) i pachnie oraz smakuje malinami. Cudo! Oczywiście jest napakowany różnym ścierwem spożywczym, więc nie polecam używać go codziennie do każdej herbaty, ale pamiętajmy, że wszystko jest dla ludzi. Cieszmy się jego aromatem i smakiem do wieczornej herbatki!

Przywiozłam ze sobą również zdrowy dodatek do herbat. Prawdziwy miód z polskiej pasieki! Zaopatrzyłam się aż w cztery słoiki - rzepakowy, leśny, wielokwiatowy i lipowy. Moim ulubieńcem jest zdecydowanie rzepakowy, którego konsystencja przypomina kremowe masło. Miód jest źródłem witamin i minerałów, nie wyobrażam sobie bez niego zimy. Herbata imbirowa z miodem to podstawa każdego zimowego poranka.

Kolejnym produktem, który mnie w tym miesiącu zachwycił jest czekolada do picia. Zawsze piłam Nesquik, albo jakieś inne chemiczne wynalazki. Tym razem stwierdziłam, że lepiej wydać parę groszy więcej, ale mieć prawdziwą czekoladę, bez dodatku maltodekstryny i kilogramu cukru. Ta czekolada smakuje cudownie! Nie jest za słodka, ani cierpka. Wszystko ładnie się rozpuszcza w mleku i pozostaje nam tylko delektować się napojem Majów. 

Ostatni produkt również łączy się z wodą. Nasiona i łupina babki jajowatej to po prostu naturalny błonnik ułatwiający trawienie. W przeciwieństwie do siemienia lnianego, które rozleniwia jelita, ten produkt wspomaga ich pracę. Jest to idealny suplement dla osób chcących zrzucić zbędne kilogramy oraz dla takich osób jak ja, czyli jedzących zbyt dużo węglowodanów (ah, te włoskie makarony!) mających zły wpływ na przemianę materii. W Polsce znalazłam te nasionka pod nazwą Ispagul S, opakowanie 200g kosztuje około 18 zł i w moim przypadku taka ilość starcza na pół roku.


13 komentarzy:

  1. Ooo, taki cukier malinowy chętnie bym przygarnęła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja go kupiłam zaraz po tym jak zobaczyłam go w kuchni mojej przyjaciółki. Nie mogłam się powstrzymać.

      Usuń
  2. Gdy patrze na ten cukier aż żałuję że nie słodzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też z reguły nie słodzę, ale dla niego zrobiłam wyjątek ;)

      Usuń
  3. różowy cukier? :D o kurcze :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cukier różowy? W życiu nie widziałam :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak on ślicznie wygląda w białej cukierniczce! <3

      Usuń
  5. Pierwszy raz widzę ten cukier. Jest super :D

    OdpowiedzUsuń
  6. malinowy cukier? gdzie dorwałaś takie cudo:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Piotrze i Pawle", to ich firmowy produkt. Był też korzenny i chyba jeszcze jakiś, ale nie mogę sobie przypomnieć jaki..

      Usuń
  7. Śliczny jest ten cukier, aż mi szkoda, że nie używam cukru :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię takie gastronomiczne "gadżety", teraz jest taka dostępność różnorodnych produktów.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...