Zawsze używałam pudrów lekko koloryzujących znanych marek
(Maybelline, Synergen, Avon) i byłam z nich dość zadowolona. Minusem
było to, że nie były trwałe, więc po dwóch godzinach musiałam makijaż
poprawić, jeśli chciałam uniknąć świecenia oraz czasami zbierały się pod oczyma lub w okolicach nosa. Ze względu na to, że moja
cera jest ostatnio BARDZO kapryśna, postanowiłam poszukać jakiegoś
pudru, który nie wyrządzi mi dodatkowej krzywdy.
Zdecydowałam się na
Vichy Dermablend i jest to moje odkrycie miesiąca!
W ulotce producent zapewnia, że jego produkt nadaje się do skóry trądzikowej i z problemami, więc teoretycznie powinien być to strzał w dziesiątkę. Zanim go kupiłam zajrzałam jeszcze na KWC i niektóre recenzje wywołały we mnie mieszane uczucia, jednak w efekcie końcowym postanowiłam go kupić.
Puder mimo białego koloru nie zabiela cery, jedynie nadaje jej matowości. Utrzymuje się dość długo na twarzy, nie podkreśla suchych skórek (jestem na Atrederm, więc wiem coś o suchych skórkach..) oraz nie zapycha porów. Dla mnie jest on idealny.
Do pudru dodana jest gąbeczka, jednak ja nakładam ją, ze względów higienicznych, każdego dnia nowym wacikiem.
Na koniec ciekawostka - mój puder przybył do niemieckiej apteki prosto z Polski!
Cena produktu: 21,90€ (wyczytałam, że w Polsce można dostać go często w promocji za 60zł)
Zastanawiam sie nad nim od jakiegos czasu, ale wlasnie te zle opinie na kwc odciagaly mnie skutecznie od zakupu. Teraz chyba jednak sie na niego skusze :)
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam go kupić, ale jakoś nie kupiłam, a na razie pudrów Ci u mnie dostatek:)
OdpowiedzUsuńoj kusisz kusisz ;p
OdpowiedzUsuńMoja cera nie jest wymagająca, więc zadowala się pudrem za 15 zł:)
OdpowiedzUsuń